Było fajnie kolega przede mną z napędem 4x4, ja za nim, oczywiście musiałem upuszczać gazu, bo nie bylo go gdzie wyprzedzić. Droga wąska mocno zaśnieżona jedziemy w lekkich koleinach, zbliżamy się do łuku w lewo, koleś mnie odstawił, bo moja maszynka trochę się rozpędza na samym tył napędzie. Już do niego dolatuje za łukiem na pewno będę siedział mu na ogonie. Nagle przednie koła łapią pobocza, niepotrzebnie chciałem zamienić koleiny na wewnętrzne, kontruje i jestem pewien że się uda. Po chwili wiem że będę musiał rozpędzać się na nowo, ba nawet nie myślalem że będzie trzeba katapultować się na prawo w głeboki śnieg. Ląduję bezkolizyjnie, gadzina kołami do góry, kierownica się złożyła ale dało się poprawić.
Koniec bajki.
Kolega cofnął do mnie, postawiliśmy go na koła, wycieków nie bylo widać. Odpaliłem bez problemów, tylko przy dodawaniu gazu czulem jakby przebicie elektryczne na kciuku. Kto wie za ile i jaką najlepiej kupić, no tą... kurcze zapomniałem słowa... świeca, fajka, kabel i....... bo to chyba będzie winne.
Tak w ogóle koleś ma nówke allroad-a 300 i nie miał szans na prostej z moją 260, co innego w terenie.
-- dodano 24.02.2010 22:27 --o wlasnie, cewka