Podziękowania i krótka historia
Na wstępnie chciałbym ogromnie podziękować
Krzyśkowi Ryżewskiemu „Fiśmanowi” , który zapoczątkował tak wielką akcję i bez zawahania stwierdzę, że przyczynił się znacznie do tego, że poskładano mnie całkiem nie źle.
Dla
Adminów ATVPOLSKA, którzy przeprowadzili całą akcję.
Dla
Janusza Szostaka, który przekazywał mi wszystkie wiadomości od Was i osobiście niesamowicie się zaangażował.
Jeszcze raz dla
Fiśmana i Marka Krei, którzy byli ze mną cały czas on line
Dla wszystkich
quadowców i nie quadowców, którzy się zaangażowali, przekazywali kontakty do lekarzy, wspierali ….
Jestem pod ogromnym wrażeniem tak wielkiego odzewu, tak ogromnej solidarności i chęci pomocy. Nigdy bym się nie spodziewał, że ludzi, których łączy po prostu wspólna pasja potrafią być tak pomocni
Generalnie to nie udało mi się przenieść do innego szpitala ( a to koniec roku i brak funduszy, a to zdziwienie lekarzy skomplikowanymi złamaniami ) tak, jednak 2 szpitale odmówiły przyjęcia ze względu na zbyt skomplikowane urazy.
Leszczyńscy lekarze sami stwierdzili, że takie przypadki u nich się nie zdarzają, nie mają ani sprzętu ani należytej wiedzy aby się zająć takimi złamaniami ( słowa chirurga ) … stąd też chwilowo mała panika z mojej strony … bo jak już ma coś spierdzielić i mam nie chodzić do końca życia to lepiej niech spierdzieli to specjalista niż ktoś kto takie przypadki widzi raz na 5 lat
Dzięki Wam jednak otrzymałem wiele kontaktów do wspaniałych ortopedów, którzy byli ze mną na bieżąco w kontakcie i nadzorowali poczynania Leszczyńskiego szpitala. Analizowali zdjęcia, kontrolowali sytuacje na bieżąco i dzielili się spostrzeżeniami. Co dało jednak jakieś poczucie większego bezpieczeństwa i pewności, że kroki podejmowane przez Leszno są kontrolowane przez innych specjalistów.
No i jeszcze czuję się w obowiązku choć po wkrótce opowiedzieć o samym wypadku …
Generalnie to zbiegi okoliczności i sytuacja jak w „ Oszukać Przeznaczenie”
Jakaś wąska droga pomiędzy jakimiś wioskami, godzina około 19 – 3 listopada.
Jadę ja i mój brat Renault Megane kombi …. Na zakręcie w lewo mijamy busa ( mijamy - jechał z przeciwka ). Będąc równolegle z busem nagle zza niego wyskoczyła załadowana przyczepa wjeżdżając na nasz pas.
Czas na reakcję dosłownie żaden . Po po prostu pojawił się obraz przyczepy i JEBS.
Prosto na czołówkę … na szczęście zaczepem wbiła się pod nasze auto a nie wskoczyła nam przez szybę.
Przód auta zmasakrowany ( jak się dowiedziałem od rzeczoznawcy to i nawet silnik jest pęknięty ), szyba , poduszki … mały szok z naszej strony ale o dziwo nic nikomu się nie stało.
Nawet zadrapania nikt nie miał, nawet nosa rozkwaszonego, nawet śladu po szarpnięciu pasami … nic, kompletnie bez obrażeń.
Koleś busem zatrzymał się za nami jakieś 100m, zostawił auto na awaryjkach i przyszedł do nas zobaczyć co się stało.
W między czasie zgłosiłem zdarzenie na policję informując, że nie ma ofiar itp.
Wiedząc, że za nami stoi bus na awaryjnych , Meganka na awaryjnych …postanowiliśmy zatem zabezpieczyć przody trójkątem ostrzegawczym …
Soję przy otwartym bagażniku wyciągając trójkąt, brachol nieco z boku trzymając mi tapicerkę bagażnika.
Nagle nastała jasność, światła nadjeżdżającego auta rozjaśniły bagażnik i po sekundzie JEBS!
I tym razem nie dało się uciec …. Coś mnie walnęło od tyłu, wygięło jak baletnicę i cisza ….
Otwieram oczy …. Żyję ! … Leżę w połowie pod meganką ….
Od pasa w dół wgniotło mnie pod megankę a na wysokości twarzy miałem swój zderzak … no i powiedzmy, że wygodnie leżąc na masce, która odpadła od nadjeżdżającego auta.
Po lewej mój brat trzymający się relingów dachowych i z przerażeniem w oczach próbuje mi pomóc. Próbując dać krok w moją stronę yyyy … niestety noga nie wytrzymała obciążenia i się wygięła o 90 stopni w mało naturalnym miejscu.
NO DOBRA… JAK JUŻ SIĘ TAK ROZPISAŁEM TO OPOWIEM ZE SZCZEGÓŁAMI
No to akcja w znalezieniu czegokolwiek aby zatamować krwawienie ….
Dialog który zapamiętałem pomiędzy bratem a ludźmi z busa …
- Kur..a dajcie szybko coś aby mi związać nogę !
- No ale co ?
- daj rajstopy albo cokolwiek !
- Nie mam rajstop …
- Kur..a zima jest a Ty rajstop nie masz ? Dajcie koszulkę, cokolwiek ! „
Specyficzne poczucie humoru chyba nas nigdy nie opuści
Ja … zachowując opanowanie walczyłem z ze sobą aby nie dopuścić do utraty świadomości i spróbować przeanalizować swoją sytuację oraz zadzwonić do kilku osób z informacją o wypadku.
Trochę dziwne uczucie mnie ogarnęło kiedy zobaczyłem swoją podeszwę lewego buta na wysokości kolana a prawą nogę nienaturalnie wygiętą w przeciwną stronę ….
Wmawiałem sobie „ stary rozluźnij się, nie spinaj mięśni i nie walcz z tym”
I wiecie co … zawsze o tym wiedziałem a teraz się przekonałem o tym w ekstremalnej sytuacji.
Nie ważne co się dzieje, nie ważne co Ci się stanie to i tak wszystko siedzi po prostu w głowie. Wszystko da się przetrwać, każdy ból … ból jest czymś co jest rejestrowane przez mózg… jeśli jesteś w stanie opanować mózg to wygrałeś i przetrwasz wszystko
Po pewnym czasie pojawiła się policja… zaszokowana całą sytuacją wezwała straż i pogotowie. W między czasie jeszcze mi wtykali alkomat do ust … boosz … człowiek ledwo żyje, ledwo kontaktuje a ci każą dmuchać !
Po chwili pojawiły się drgawki … całym ciałem zaczęło telepać … i znów walka „ w głowie” opanuj się, rozluźnij itp. Choć pojawienie się drgawek było już niepokojące … podobno organizm wysyła takie jakby impulsy elektryczne do części ciała nad którymi zaczyna tracić kontrolę … podobnie jak niekiedy przy zasypianiu kiedy zaczyna się tracić świadomość …
Ale spoko .. wszystko dało się opanować …
Najgorszy był jednak moment kiedy cały ból ustał …. Ot tak po prostu …nagle wszystko zaczęło schodzić .. nie czułem bólu ani w nogach ani w innych częściach ciała….
I znów myśli … „ kurna, czyżby kręgosłup oberwał ? jeśli boli to znaczy, że żyje .. jeśli nie boli a wiem, że nogi są połamane to może być poważna sprawa „
Sił dodawały mi słyszalne w oddali sygnały … wytrzymam jeszcze trochę i nie będę dopierniczać kabaretu mdlejąc … Po kilku minutach pojawiła się jednak straż pożarna …
Gdy panowie się zbiegli to usłyszałem tylko tekst „ co tu się stało?, że oni jeszcze żyją ? „
Biegali wokół nas jak pies zabierający się za jeża … coś chcieli zrobić ale nie wiedzieli co.
Dwa razy któryś z nich potknął się jeszcze o złamaną nogę mojego brata … aż w końcu się uspokoili i wyluzowali.
Słychać kolejne sygnały …. Pewnie karetka …
Wytrzymam … z nudów już szukam fajek po kieszeniach – trzeba się czymś zająć.
Zanim odnalazłem fajki karetka już była na miejscu … poprosiłem aby zajęli się najpierw bratem i dali mi ognia …. Uprzejmy Pan sanitariusz odpalił mi fajkę i zabrał się za pakowanie brata …
I wiecie co ? Fajnie, że jeszcze się nie spaliliśmy
Wyrzucając niedopałek obok siebie pomyślałem … kurna ! a jeśli tam była jakaś rozlana benzyna to bym się jeszcze usmażył
Później się dowiedziałem, że miał po nas przylecieć helikopter ale był popsuty
Karetki jechały jakieś 40-50 min … kolejne 40-50 do szpitala po naszych dziurawych drogach … i jeszcze 2 razy mi noga spadła z noszy gdyż nie była dobrze zabezpieczona - myślałem, że się posram :p
Reasumując … wieloodłamowe, otwarte złamania obu nóg u brata w jakiś 60-70% oderwana łydka, rozmiażdżone nerwy, ścięgna i naczynia krwionośne …
Ja – miesiąc w szpitalu, 3 miesiące w gipsie, rehabilitacja
Brat – 2 miesiące w szpitalu, łydka - jak dobrze rozbity schabowy polany kwasem solnym
Generalnie … najważniejsze jest walczyć z tym co siedzi nam w głowach .. nigdy się nie poddawać nawet jeśli Wam tą głowę urwie … zawsze jest jakieś wyjście – trzeba mieć tylko odpowiednie nastawienie. Lekarze widząc nasze podejście nie raz nam tłumaczyli, że chyba sobie nie zdajemy sprawy z powagi sytuacji i z tego jakie mamy obrażenia …. No ale nie można ryczeć i się załamywać …Cały miesiąc na morfinie i innych przymulaczach …a o mało nie nabawiliśmy się przepukliny ze śmiechu
Chyba jednak mamy trochę nierówno pod sufitem
W załączniku kilka zdjęć przed i po zabiegu …
Nie jest to jakiś szczyt majstersztyku - coś się nie skręciło, coś odpadło .. ale podobno nie jest źle
Jeszcze 1,5 miesiąca w gipsie i zaczynam powoli chodzić … a gdy już będę stać o własnych siłach to powoli po równym terenie można chyba już pojeździć prawda ?
Trzymajcie kciuki aby się wszystko szybko zrosło i aby się tam coś nie rozsypało bo ja się nie poddam
Jeszcze raz wielkie dzięki ludziom dobrej woli …SEE YOU ON THE TRACK ! ROZSYPANE:POSKRĘCANE JAK STARY PŁOTCoś tam odpadło, coś nie chwyciło ale podobno jest git
A tą strzałkę to chyba taśmą sobie będę obwiązywać aby mi nie rysowała baku w LTRrze jeśli mi wyjdzie bokiem ;p