Cała akcja toczyła się na wyschniętym dnie jeziora solińskiego
moja kawa lata na zillach 28" wiec żadnego błota się nie boi i nie raz ludzie się dziwili po jakich to bajorach można jeździć końcowy efekt tej wyprawy był taki ze szufla i godzina kopania i podkladania desek zeby mala się na góre pokazała bo kolega samurayem na simexie nie mógł mnie wydrzeć i wtedy przód przestał ciągnąc nie było żadnego uderzenia pęknięcia stukania nic...poprostu zobaczylem ze przednie koła się nie kręca
jak tel wróci z serwisu to pochwale się zdjęciami utopionej kawy
olej akurat jestem pewien ze był bo sprawdzałem noc przed wyjazdem a co do napędu no właśnie... moja kawa od dobrych 1,5 2 tys km jeździła na stałym 4x4 bo padł mi actuator sterujący napędem i była ciągle ustawiona na 4x4 żeby jakoś śmigać po lesie i przypuszczam ze to ja zabiło czasami trzeba było trochę asfaltem przelecieć to tu to tam km leciały i tak most zbierał baty zbierał az się rozleciał